sobota, 16 sierpnia 2014

Prolog




9 lat wcześniej 

Jak zwykle muszę się spóźnić. Sue na milion procent będzie narzekać przez resztę dnia i nie da mi spokoju, aż nie wyjawię powodu. No, ale jak wytłumaczyć fakt, że pies tej starej baby, pani Nelson, zagonił mnie na drzewo i siedziałam tam dobre dwadzieścia minut? Przecież będzie się śmiała przez resztę dnia. Zawsze dziwi się, że tak panicznie boję się psów, a mój tata tłumaczył jej, że po prostu mam kocie usposobienie.
Do mojej przyjaciółki mam jakieś 2 km, więc biegnę ile sił w nogach. W pośpiechu sprawdzam godzinę na zegarku, który zresztą dostałam od Sue na gwiazdkę. Ładny, czerwony z malutkimi diamencikami wokół tarczy zegara, a w środku zamiast normalnych wskazówek – ręce Myszki Mickey.
O Jezusie Święty! Powinnam być u niej już trzydzieści minut temu, a jak na tę chwilę jestem w połowie drogi. Nasi rodzice zgodzili się, abym u niej nocowała, ponieważ chcemy spędzić ze sobą jak najwięcej czasu, zanim Sue przeprowadzi się na 3 lata do Brazylii. Będę za nią bardzo tęsknić. Przyjaźnimy się od przedszkola, więc posiadamy wiele wspólnych wspomnień.
Ale to już nieważne, ponieważ właśnie docieram do niewielkiego, żółtego domu, w którym mieszka. Przed drzwiami przeczesuję włosy palcami i wchodzę bez pukania. Zresztą, Sue też tak u mnie robiła, gdyż czułyśmy się jak u siebie.
Pierwsze, co mnie dziwi to to, że we wszystkich pokojach na parterze jest zgaszone światło. Po chwili słyszę hałas dobiegający z piętra. Myślę, że może Sue przygotowuje pokój do naszych zabaw, więc czym prędzej wbiegam po schodach na górę. Przez cały korytarz idę na paluszkach, aby ją wystraszyć. Gdy podchodzę do  drzwi, przystaję, biorę głęboki oddech i popychając je, wpadam do pomieszczenia z krzykiem.
– Buuuuuu....Przepraszam za spóź... – Słowa przeprosin grzęzną mi w gardle, ponieważ w pokoju stoi jakiś wysoki facet, a Sue leży przerażona i rozpłakana obok biurka. Jednak to mnie tak nie przeraża, gdyby nie fakt, że ciuchy przyjaciółki były całe czerwone! – Matko Święta! Sue, nic ci nie jest? Jesteś ranna? Co się stało?
Pytania wypływają z moich ust z zawrotną prędkością. Mężczyzna stojący na środku zdewastowanego pokoju odwraca się powoli, ukazując swoje oblicze. Ubrany w garnitur oraz długi, czarny płaszcz wygląda bardzo elegancko. Cały efekt psuje zakrwawiony sztylet, który trzyma w lewej dłoni.
– On... on... zabił... mamę i tatę. – Słyszę cichy głos Sue. Mój mózg pracuje teraz na najwyższych obrotach. Szukam w pokoju czegoś, czym mogę rzucić w nieznajomego, aby odwrócić uwagę od przyjaciółki i dać jej szanse na ucieczkę. Patrzę na komodę znajdującą się obok. Stoi na niej lampka i pluszowy miś. Chwytam porcelanowy przedmiot i z całej siły rzucam nim w intruza. Widocznie nie był przygotowany na taki obrót wydarzeń, ponieważ trafiam go prosto w twarz. Lampka się rozbija się na kawałki, przy okazji go raniąc. Jednak nie dało to zamierzonego celu, ponieważ nie ruszył się nawet o centymetr.
– Ty mała suko... – wysyczał pod nosem. – Po co się wtrącasz? Nie martw się, policzę się z tobą później, gdy tylko skończę z twoją przyjaciółką.
W jego dłoni zabłysnął sztylet. Bez zastanowienia ruszam z krzykiem oraz z całą siłą jaka mi pozostała w stronę nieznajomego, ale o dziwo nie natrafiam na niego. Swoją prawą ręką wykonuje ruch w stylu „idź do kąta”, ale zamiast tego jakaś niewidzialna siła rzuca mną prosto w okno, które przez takie uderzenie roztrzaskało się na kawałki. Wypadam na zewnątrz i gdyby nie rosnące w ogrodzie bukszpany, miałabym twarde lądowanie. Ostatnie, co zapamiętałam, to krzyk Sue, później wydobywające się z jej pokoju płomienie. Potem nastąpiła ciemność.


___________________________________________________________________

Prolog krótki, ale mam nadzieję, że choć trochę was zainteresował i będziecie dalej obserwować mój blog. Wszelka krytyka jest mile widziana, więc proszę komentujcie. Pozdrawiam.